FB

środa, 11 lipca 2012

Dzień pięćdziesiąty piąty

Poranny trening okazał się dość ciężki dla organizmu. Zmęczenie mocno dawało się we znaki. Na początek pół godziny orbitreka po czym miała być bieżnia, niestety brakło prądu więc był rowerek :-) w zasadzie jakoś bardzo ten fakt mnie nie zasmucił, idąc na bieżni pewnie za sobą powłóczyłabym nogami, a tak zrobiłam co powinnam i do pracy. Na śniadanie dziś ciemna bułka z ziarnami z wędliną i białym twarogiem plus kefirek naturalnym. Na drugie śniadanie jabłko i szklanka maślanki naturalnej. Obiad całkiem smaczny podpieczony kurczak z podobnie przyrządzonym brokułem do tego przyprawy i palce lizać, na podwieczorek borówka z kefirkiem naturalnym. Kolacja też niczego sobie jajko z tuńczykiem czego już dawno nie jadłam także dzień można zaliczyć do smacznych. Ogólnie cały dzień odczuwam jakieś dziwne ssanie, zalewam je suplementami i wodą, ale ciężko jest mi się go dziś pozbyć. Mam nadzieję, że to chwilowy kryzys i do jutra zniknie jak ręką odjął. W międzyczasie oczywiście dwie kapsułki po dwa razy papaja z działaniem antycellulitowym i suplementy diety Natur House. Dzień przeleciał szybko i w biegu zatem teraz czas na relaks a od rana kolejne zmagania w Fit Your Life i kolejna wizyta w Kamajo na zabiegu endermologii:-)


Pozdrawiam,
Sabina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz