Wieczorny trening zaczął się również od orbitreka, potem rozpoczęły się ćwiczenia na przyrządach i z każdym kolejnym stawały się coraz cięższe do wykonania, ale Pan Marcin nie pozwalał na to żebym sobie odpuściła, nie było żadnych forów, a w momencie kiedy organizm zaczął już odmawiać mi posłuszeństwa, siły odeszły trener potrafił zmotywować do działania, że udało mi się wykonać wszystkie powtórzenia jakie na początku założył. Jak zeszłam z przyrządu które jest odpowiedzialnie za wzmacnianie mięśni skośnych brzucha oraz prostowników grzbietu miałam wrażenie, że padnę ze zmęczenia, ledwo nogami powłóczyłam, ale Pan Marcin zadbał o to by wykończyć jeszcze ostatnie rezerwowe siły które były w zapasie i kolejnych 20 minut zaserwował na bieżni gdzie stopniowo zwiększał wznos. W ostatnich minutach miałam wrażenie, że nie dotrwam do końca, ale znów Pan trener nie pozwolił na to abym się poddała i na ostatnim tchu doszłam do celu:-) Jeśli pojawi się jakiś kryzys (co w diecie nieuniknione - niestety) to zanim włożę coś niedozwolonego to ust najpierw pomyślę sobie ile potu muszę wylać na siłowni by pozbyć się tego z organizmu i z całą pewnością po dzisiejszym treningu mogę stwierdzić, że ochota sama przejdzie :-)
| Tak wyglądam wracając do domu po treningu z Fit Your Life :-) |
Pozdrawiam,
Sabina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz