Rano tradycyjnie trening, dziś orbitrek a później bieżnia i ogólnie z rana dość kiepska forma. Pocieszające jest to, że udało się znów spalić około 400 kcal więc z rana aż żal było jeść śniadanie w końcu tyle musiałam się napracować aby ponad połowę go spalić. Jeden defekt jaki pojawił się już kilka dni temu to pęcherzyki jakie zaczęły robić się na stopach przypuszczam, że ze źle dobranego obuwia, ale mam nadzieję, że od jutra problem będzie się zmniejszał, bo w końcu zaopatrzyłam się w odpowiednie buty pod wykonywaną czynność, ale swoje trzeba było odboleć, także w ostatnich dniach jednym w miarę wygodnym obuwiem były klapki :-)
Jutro dzień ważenia w Natur House wyjątkowo w środę ze względu na czwartkowe święto. Tu znów pojawia się lekki stres rano dziś moja waga wskazała 106,5 a wieczorem 108,2 przy czym ostatni pomiar w Natur House wynosił 107,1. Mojej wadze ciężko jest wierzyć więc okaże się jutro ile udało się zrzucić przez ostatni tydzień. Pan trener wspominał, że może być tak, że po treningach waga może stanąć w miejscu ze względu na zastój wody w organizmie, czego oczywiście bym nie chciała, ale jeśli się tak stanie nie pozostaje nic innego jak tylko przetrwać ten okres, w końcu nie ma się co łamać :-)
Póki co nie złamałam się ani raz jeśli chodzi o jakieś smakołyki, ciężko wytrzymuje się wieczory, ale myślę że to też tylko kwestia przyzwyczajenia i siła woli, także jestem dobrej myśli:)
Pozdrawiam,
Sabina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz