FB

niedziela, 10 czerwca 2012

Dzień dwudziesty czwarty

Dzień bez treningu dniem straconym - okazał się. Poza obijaniem się z kąta w kąt nic innego, pożytecznego w ciągu całego dnia nie zrobiłam. Samemu poćwiczyć oczywiście mogłabym, ale niestety nie chciało mi się, a właściwie nazywa się to brakiem czasu, gdzie wszyscy wiemy, że to tylko sprytna wymówka. No, ale cóż od jutra na siłowni zaczynamy jeszcze bardziej intensywnie niż do tej pory, także cały leniwy weekend zostanie nadrobiony. Dobrze, że chociaż wieczorem wyszłam się trochę przewietrzyć, to można uznać, że jakaś maleńka porcja ruchu była. Pocieszający jest też fakt, że jedna osoba uznała, że jakby już trochę ze mnie zeszło, po udach widać... Niby to tylko trochę, ale zawsze już sam fakt, że ubyło podnosi na duchu:-)
Jadłospis można powiedzieć, że tradycyjny, a przynajmniej na tych samych składnikach co zwykle. Z rana kanapka z pomidorkiem, szynką, a do tego jogurt naturalny z suplementem diety Natur House. Później była nektaryna, na obiad kurczak zalany omletem plus warzywa, co okazało się całkiem smacznym połączeniem. Koło 15 niedzielna kawa zamiast kawałka ciasta jedna duża słodka pomarańcza, smakowała prawie jak kruche z owocami :) w ramach kolacji kefir naturalny z udkiem z kurczaka.
Nie ma to jak błogie niedzielne lenistwo ;)
Zaczyna się kolejny tydzień, więc z pozytywnym nastawieniem, uśmiechem na twarzy i pełną dozą entuzjazmu od 7 rozpoczyna się znów walka o zrzucenie kolejnych kilku kg!


Pozdrawiam,
Sabina

1 komentarz: