Dzień zaleconej diety jakoś zleciał. 6.00 pobudka szklanka wody plus 10ml „soczku” housediet, poranna kanapka chleba razowego z „papką” z białego chudego twarogu, ½ pomidora i kawałków szynki z powrzucanymi fibrokami dość długo trzymało uczucie sytości, jednak po 3.5h od śniadania o 10 przyszedł czas na drugie czyli duże, pożywne, soczyste jabłko z przegryzioną marchewką, co brzmi jak jadłospis królika ale nie było tak źle, da się przeżyć. Koło 14 pomidor z resztą marchewki i jogurtem naturalnym a o 17.30 spóźniony obiad czyli gotowana ryba plus surówka z fibrokami. Od nowego tygodnia obiady muszę przenieść na czas w pracy bo w zasadzie do tej 17.30 na samym warzywach nie ma lekko.
Przyszedł wieczór, żołądek zaczyna dopominać się o małe co nie co ale bez szans, zaleje wodą i do rana jakoś musi wytrzymać.
Poranki są zdecydowanie lepsze, uczucie głodu spokojnie do godzin obiadowych się nie pojawiało dzięki suplementom diety, a wieczór jak to wieczór organizm zaczyna się dopominać, ale jakoś trzeba przetrwać, myślę że po pewnym czasie się przyzwyczaję, przestawię na ten system żywienia i organizm się dostosuje do nowego, zdrowszego stylu życia.
Teraz szybkie mycie ząbków i weekendowe odsypianie czas rozpocząć
Pozdrawiam,
Sabina
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz