![]() |
| W dążeniu do ideału... |
Weekendy okazują się stosunkowo dość ciężkim okresem. Dzień
wolny od pracy, także żadnych specjalnych zaplanowanych zajęć i to w zasadzie
takie siedzenie i błąkanie się po mieszkaniu a to nie sprzyja, bo wszędzie
unoszą się jakieś zapachy sobotnich kulinariów. Także dziś kusiło wszystko co
unosiło się w powietrzu, ale dałam rade.
Ogólnie czuje się dość osłabiona, ale
to pewnie przez to, że się za dużo teraz nie ruszam, jak rozpoczną się treningi
na siłowni na pewno siły powrócą, przede wszystkim zwiększy się konsumpcja
tlenu przez mięśnie to od razu cały organizm będzie lepiej funkcjonował. Jadłospis
sobotni nawet całkiem smaczny się okazał
rano tradycyjnie „soczek” housediet z wodą, twarożek z warzywami,na drugie śniadanie jogurt, jabłko i trochę wędliny, a na
obiad kurczak "smażony" na patelni z wodą plus brokuły z papryką, pomidorem,
cebulą i czosnkiem, także obiad spełnił wszystkie walory smakowe. Wszystko
posypane fibrokami żeby dłużej czuć się sytym no i oczywiście trzeba było popić
wodą. O 16 przyszła pora na jogurt naturalny, a o 19 swym urokiem jeszcze
jabłko skusiło;) Wieczorem krótki wypad na miasto i zamiast szklanki coli, soku
owocowego czy zimnego piwka z sokiem malinowym do smaku szklanka wody
niegazowanej z cytrynka i lodem, to prawie jak drink cytrynowy, a przynajmniej
rano głowa nie boli, także ma to też swoje plusy:-)
Pozdrawiam,
Sabina
Pozdrawiam,
Sabina

Brak komentarzy:
Prześlij komentarz