FB

sobota, 19 maja 2012

Dzień drugi


W dążeniu do ideału...
Weekendy okazują się stosunkowo dość ciężkim okresem. Dzień wolny od pracy, także żadnych specjalnych zaplanowanych zajęć i to w zasadzie takie siedzenie i błąkanie się po mieszkaniu a to nie sprzyja, bo wszędzie unoszą się jakieś zapachy sobotnich kulinariów. Także dziś kusiło wszystko co unosiło się w powietrzu, ale dałam rade.
 Ogólnie czuje się dość osłabiona, ale to pewnie przez to, że się za dużo teraz nie ruszam, jak rozpoczną się treningi na siłowni na pewno siły powrócą, przede wszystkim zwiększy się konsumpcja tlenu przez mięśnie to od razu cały organizm będzie lepiej funkcjonował. Jadłospis sobotni nawet całkiem smaczny się okazał  rano tradycyjnie „soczek” housediet z wodą, twarożek z warzywami,na drugie śniadanie jogurt, jabłko i trochę wędliny, a na obiad kurczak "smażony" na patelni z wodą plus brokuły z papryką, pomidorem, cebulą i czosnkiem, także obiad spełnił wszystkie walory smakowe. Wszystko posypane fibrokami żeby dłużej czuć się sytym no i oczywiście trzeba było popić wodą. O 16 przyszła pora na jogurt naturalny, a o 19 swym urokiem jeszcze jabłko skusiło;) Wieczorem krótki wypad na miasto i zamiast szklanki coli, soku owocowego czy zimnego piwka z sokiem malinowym do smaku szklanka wody niegazowanej z cytrynka i lodem, to prawie jak drink cytrynowy, a przynajmniej rano głowa nie boli, także ma to też swoje plusy:-)


Pozdrawiam,
Sabina

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz