FB

czwartek, 25 października 2012

Dzień sto szcześćdziesiąty pierwszy

Oficjalnie program został zakończony,tak tylko oficjalnie. Dla mnie cały czas trwa. Zmieniłam swój styl życia, złe nawyki żywieniowe. Staram się nie jeść wieczorami mniej więcej po 18 choć jak czasem mi się  zdarzy jak cały dzień nie mam czasu na to, aby zjeść to potem wieczorem nadrobię podwójnie, co oczywiście źle wpływa raz na samopoczucie - pojawia się okropne odczucie zapchania co wieczorem nie jest wskazane, a dwa szarpią wyrzuty sumienia, choć to akurat zdrowy objaw ;-) stąd zalecane 5 mniejszych posiłków dziennie, dzięki temu po powrocie do domu ciepła kawka czy woda w zupełności wystarcza i nie mam odczucia, że muszę coś zjeść.
Co bardzo mnie cieszy nauczyłam się żyć bez dodatku soli do potraw, cukru, makaronów, ziemniaków, ryżu, kaszy białego pysznego chrupiącego pieczywa,sera żółtego czy smażonego kurczaka. Jasne, że czasem pojawia się ochota na coś niedozwolonego, ale walczę z tym, bo jeśli raz się ugnę zacznę robić to za każdym razem,a wtedy waga pójdzie w górę.
Najciężej jednak poradzić sobie z nieodpartą chęcią na coś słodkiego i czasem aż organizm woła by coś wrzucić, jak sobie radzę z tym? zawsze mam gorzką czekoladę która w takim momencie smakuje wręcz rewelacyjnie :-)
Alkohol? - tak przez 3 miesiące trwania programu ani kropelki nie miałam w ustach. We wrześniu jednak spędziłam wszystkie weekendy w Krakowie i nie oparłam się wypiciu piwa z sokiem na pięknym Krakowskim Rynku. Oczywiście w bardzo racjonalnych ilościach. Poza tym nie piłam od końca maja i jakoś nawet specjalnie mi tego nie brakuje, przynajmniej kierowca zawsze pewnie i bezpiecznie wraca do
domu - w końcu trzeba doszukiwać się samych plusów danej sytuacji :)
Co jeszcze udało mi się wychwycić? wchodząc pod schody nie czuję zadyszki tak jak kiedyś po zaledwie kilki pierwszych piętrach, wysiłek fizyczny sprawia mi przyjemność - choć czuję się zmęczona po treningu, ale jest to bardzo pozytywny stan. Ze względu na co tygodniowe zjazdy na uczelni nie chodzę w weekendy już na treningi, na tygodniu na siłowni czy fitnessach jestem zazwyczaj cztery razy, a w piątki do grafiku dnia w ramach regeneracji dorzuciłam naukę salsy - czas najwyższy nauczyć się wyczucia rytmu, bo czasem patrząc na mnie z boku można mieć wrażenie że słoń na ucho mi nadepnął ;-)

Ostatnia sesja zdjęciowa sumuje moją ciężką pracę nad sobą, nie było lekko ale ja jestem bardzo zadowolona z efektów. Raz to efekty wizualne które zostały zmienione o 180 stopni przez 3 miesiące a w ostatnim czasie przypieczętowała to fryzura którą Pani Aldona z Kamajo odpowiednio dobrała do moich rysów twarzy a dwa to te zdrowotne których może nie widać, ale ich plony zbierać będę w przyszłości.

Wszystkie te działania jakie przez ostatni okres były podejmowane przez organizatorów akcji wprowadziły w moje życie przede wszystkim wdrożenie profilaktyki zdrowotnej pod każdym kątem. Treningi tu chyba wyjaśniać nie trzeba jak istotny jest ruch w życiu człowieka i że regularne wzmacnianie gorsetu mięśniowego jest niezbędne do prawidłowego funkcjonowania.
Dieta jako podstawowy budulec zdrowego stylu życia oraz zabiegi kosmetyczne dzięki którym jakość skóry została w dużym stopniu poprawiona, ujędrniona. Wiele osób słysząc o schudnięciu ponad 20 kg wyobraża sobie wiszące fałdy skóry, czyli pozostałości po tkance tłuszczowej która się w nich mieściła - nic bardziej mylnego Panie z Kamajo w perfekcyjny sposób zadbały o to aby temu zapobiec.
Zresztą ciąg dalszy tego nastąpi, ale o tym już wkrótce.

TAK BYŁO PRZED METAMORFOZĄ :(











Pozdrawiam,
Sabina

1 komentarz:

  1. WOW! Ależ efekt!
    Gratuluję z całego serca wytrwałości i tego co osiągnęłaś! <3

    OdpowiedzUsuń